Głos przedsiębiorcy

Obecnie coraz częściej słychać o ruchach państwa w celu pomocy jakimś grupom obywateli. Mały ZUS sprawdzi się wyłącznie w usługach bo w handlu obrót 30.000 nie pozwoliłby utrzymać się na rynku. Zakłądając abstrakcyjny 50% zysk daje 15.000 dochodu brutto, roczna składka ZUS to ok. 15.000. W usługach to 30.000 jest zyskiem. Więc żadna "firemka" posiadająca mały sklepik czy kiosk z tego nie skorzystała. Mój pomysł jest taki aby wzorem specjalnych stref ekonomicznych uprościć procedury podatkowe i rozliczeniowe dla firm jednoosobowych bądź rodzinnych nie zatrudniający pracowników. Po przemianach ustrojowych w latach 90 małe firmy rosły jak grzyby po deszczu. Obecnie wiele firm na skutek natłoku różnych obowiązków zamyka się. Sąsiedzi zamknęli sklepik z częściami AGD gdyż musieliby nająć księgową. Prawo przywiduje od 2018r prowadzenie ksiąg wyłącznie na komputerze. Nie znali się na komputerach, mieli za mały obrót aby płacić ZUS, czynsz i nająć księgową. Poginęły małe sklepiki osiedlowe z warzywami, pieczywem i nabiałem. Są za to Biedronki, Teca, Kauflandy czy Intermarche. Te często jednoosobowe mikro firmy płaciły ZUS, nie zajmowali stanowiska pracy w zakładzie podczas panującego bezrobocia, nie wyciągali ręki do pomocy społecznej. Nie przynosiły dużego zysku dla państwa ale też nie wymagały dofinansowania. Traktowane są jak wszystkie inne firmy biznesowe. Przydałyby się warunki egzystencji takich firm aby jedynym podatkiem, który zapłacą będzie podatek obrotowy od obrotu z kasy fiskalnej i nie były konieczne dodatkowe ewidencje, deklaracje czy najęcie księgowej. Ograniczyłoby to biurokrację i poprawiło psychiczny komfort pracy. Wysokość podatku obrotowego to kwestia umowna.